Forum Biblioteka Luny Lovegood Strona Główna


Biblioteka Luny Lovegood
Forum Literackie dla fanów Harry'ego Pottera
Odpowiedz do tematu
Psychopata
Roxanne
Szefu


Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

No cóż, opowiadanko nie jest skończone, ale pracuje nad nim Wink Może coś mi doradzicie.

_________

Psychopata - Jonathan Spencer

W celi było ciemno. Jak zawsze, z resztą. Na całym piętrze nie było ani jednego okna, więc promienie słoneczne nie docierały tutaj nigdy. Wilgotne, porośnięte mchem i pleśnią ściany wzbudzały obrzydzenie zarówno u pracowników więzienia, jak i u odwiedzających. Każdy więzień był psychopatą, a każdy, kto ich odwiedzał nazywany był wariatem. Wśród ciszy nocy rozległ się szaleńczy śmiech. Mieszkaniec ostatniej celi nie spał…
Na początku bali się go. Wzbudzał strach we wszystkich, którzy o nim słyszeli. „Zaklinacz Węży” pisały gazety. Szukali go długo, a kiedy znaleźli złapali go praktycznie przez przypadek. Wtedy wszystko się zmieniło. Przestali się bać, a zaczęli nim gardzić. Głupiutkie stworzenia, nazywane dumnie „ludźmi”. Nic o nim nie wiedzieli, oprócz tego, co pisały gazety. A co mogły wiedzieć, jakieś głupie szmatławce? Nic! Oni nie wiedzieli, co się działo w jego umyśle. Kiedyś był całkiem normalny.
Wychowywany przez matkę w bogatym domu student psychologii. Jego życie było proste. Matka zawsze znajdowała sposób, żeby dostał to, czego chce. Był do tego przyzwyczajony. Nadszedł jednak moment, kiedy nie mogła mu pomóc. Ciężka choroba wkrótce miała odebrać jej życie. Po studiach szukał pracy w wielu poradniach psychologicznych, ale nikt nie chciał go przyjąć. W końcu został przyjęty jako psycholog więzienny.
- Co cię do tego skłoniło?
- Dlaczego akurat ją zabiłeś?
- Jak układało ci się z rodzicami?
Te pytania zadawał wiele razy. Słyszał różne odpowiedzi, ale jedna z nich zmieniła jego życie.
- Witaj Mick. Nazywam się Jonathan Spencer i jestem psychologiem.
Jego pacjentem był tęgi mężczyzna o wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych i mocno podkrążonych oczach. Był oskarżony o brutalne morderstwo na dwunastoletniej dziewczynce. Siedział tam, przykuty do stołu i patrzył na Jonathana z drwiną w oczach.
- Powiedz mi, Mick, dlaczego to zrobiłeś? Czemu zabiłeś tę dziewczynkę?
- Lubię zabijać. – powiedział to takim tonem, jakby mówił o tym, że lubi od czasu do czasu skoczyć na piwo. Z taką odpowiedzią Jonathan jeszcze się nie spotkał. Zazwyczaj ludzie krzyczeli, zapewniali, że to był wypadek, albo, że nie wiedzieli, co robią. Ten był inny. Siedział tam, jakby doskonale zdając sobie sprawę z tego, że i tak zostanie zamknięty. – To rodzaj… hobby. – dodał szczerząc się jak szaleniec.
To był szaleniec. Kto przy zdrowych zmysłach powiedziałby, że zabijanie to hobby?
- Czy… czy bierze pan jakieś leki? – spytał Spancer starając się zachować niewzruszony wyraz twarzy.
- Uważa pan, że zwariowałem, prawda? Ale niech mnie pan teraz uważnie posłucha. – zrobił krótką pauzę, chcąc się upewnić, czy lekarz go wysłucha i mówił dalej. – Ludzie mają w obecnych czasach różne zajęcia. Niektórzy chodzą na ryby, inni uprawiają ogródek, jeszcze inni siedzą przed telewizorami i patrzą jak ich tyłki obrastają tłuszczem. Czym pan zajmuje się w wolnym czasie, doktorze?
- Czytam. – odparł nieco zdezorientowany Jonathan. Żaden pacjent nie próbował jeszcze zamienić się z nim rolami. – Najczęściej kryminały.
- A czy kiedykolwiek zdarzyło się, że ktoś powiedział panu, że ma pan głupie hobby? – Spencer skinął głową. – Pomyślał pan wtedy pewnie „co on może wiedzieć? Pewnie nigdy nie czytał żadnej powieści kryminalnej!”, czyż nie? – doktor znów skinął głową. Zaczął rozumieć do czego Mick zmierza, ale nie zamierzał mu przerywać. – A teraz z innej beczki… Niech pan sobie wyobrazi, że jest pan szefem jakiejś firmy i zdobył pan dla niej wielkie pieniądze. Jest pan obrzydliwie bogaty. Ale czy nie czułby się pan o stokroć bardziej dumny, gdyby pan zrobił to samo będąc na jakiejś nieznaczącej pozycji w tej firmie?
- No… Tak, czułbym się bardziej dumny. – odparł lekko skołowany Spencer.
- A teraz do sedna. Zabił pan kiedyś muchę?
- Tak…
- A człowieka? – Jonathan potrząsnął głową zaskoczony, że ktoś może go podejrzewać o takie rzeczy. – A czy nie pomyślał pan, że może pan czuć stukrotnie większą satysfakcję zabijając równego sobie, a nie bezbronne stworzenie?
Lekarz patrzył na niego, jakby nie wierzył, że to co usłyszał było prawdą. Facet mówił całkiem logicznie. Ale bez przesady, żeby od razu… zabijać ludzi. Wszedł strażnik oznajmiając, że czas się skończył i wyprowadził Mick’a z sali.

Od tego się wszystko zaczęło. No, może nie do końca, ale gdyby nie ta rozmowa, raczej nie ciągnąłby tego dalej. Pierwszą osobą, którą zabił był niezdarny włamywacz, który zakradł się do jego domu i przy okazji obudził właściciela. Jonathan zabił go w obronie własnej z broni, którą trzymał „na wszelki wypadek”. Czuł przy tym tę cholerną satysfakcję, o której mówił tamten więzień. Kolejne ofiary przychodziły z łatwością. Sklepikarz, striptizerka, przypadkowy przechodzień. Stało się to jego nałogiem… Przekleństwem.
Potem było już coraz gorzej…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Roxanne
Szefu


Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Następna część. Nadal pracuję Razz

______________

"Zaklinacz Węży"

***

- Brakuje ci jaj, chłopcze.
Młody skulił się na tyle, na ile pozwalały mu liny krępujące ciało. Nadgarstki i kostki miał związane tak mocno, że przestała do nich dopływać krew.
- To, że ich nie masz nie oznacza, że nie możesz ich stracić. – wysoki mężczyzna wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. – Nie bój się, mały. Nie ugryzę… zbyt mocno.

Alex widział właściwie tylko białka oczu oprawcy i, od czasu do czasu, jego białe zęby. Nieskazitelnie białe, jakby szorowano je pięć razy dziennie. Całą resztę jego pola widzenia otaczała ciemność. Wlewała się do jego mózgu przez oczy i usta. Uszy miał zajęte wyłapywaniem słów wariata, który go uwięził. Obiecywał mu tortury. Sama myśl o nich wywoływała u Alex’a mdłości.
Nagle oczy mężczyzny znalazły się tuż przy twarzy młodego.

- Pobaw się ze mną Al. Dzieci nigdy nie chciały się ze mną bawić. Pobaw się ze mną.

Alex mimo woli odwrócił głowę i zacisnął powieki. Oddech psychopaty był obrzydliwie miętowy. Ta woń, w połączeniu z zapowiedziami tortur wystarczyła, by Alex zwymiotował tuż koło własnego policzka.

- Oj, oj, oj. Co to? Nie chcesz chyba powiedzieć, że nie będziesz się ze mną bawić? – oczy błysnęły wesoło. – Będziesz Al. Uwierz mi, że będziemy się świetnie bawili.

Silna ręka chwyciła Alex’a za kark i postawiła na nogi. Chłopak zachwiał się i upadł twarzą, w swoje własne wymiociny. W końcu miał skrępowane kostki. Dopiero teraz w pełni odczuł chłód pomieszczenia, w którym się znajdowali. Zadrżał.

- Hej, młody. Zimno ci? Ciesz się, że jeszcze nie podkręciłem.

„Nie podkręcił? Ale czego?”
Mężczyzna zdawał się czytać w jego myślach, gdyż natychmiast odpowiedział.

- Chłodzenia, oczywiście. Jesteśmy w chłodni, chłopcze.
Nie brzmiało to dobrze. Wręcz przeciwnie – brzmiało bardzo, bardzo źle.
Alex przeklinał się w duchu za głupotę. Gdyby nie okazał się być napuszonym idiotą, nie byłby go tutaj. Posłuchałby matki, nie uciekłby z domu i leżałby w ciepłym, przytulnym łóżeczku.

- Chyba już oswoiłeś się z tą myślą. Możemy chyba zaczynać zabawę.

Coś błysnęło w ciemności. Co to było, miało się okazać dopiero za chwilę. Alex zapomniał na moment, że leży w chłodni, że jest w samej bieliźnie (ubranie zabrał mu ten wariat), i że może już nigdy nie zobaczyć zachodu słońca. Liczyło się tylko to, że ostry, jak sto diabłów nóż wbił mu się w brzuch. Liczyło się, że ten nóż przesuwa się w dół, otwierając brzuch Alex’a, niczym zamknięte drzwi. Liczył się tylko ciszy szept psychopaty.

- Młode ciało… Jak w masło.

Nóż cofnął się, ale przeszywający ból pozostał. Alex zdał sobie sprawę, że od kilku chwil krzyczy, jak zarzynane prosię. W istocie – był zarzynany. „Umarłem” pomyślał, rozpaczliwie łapiąc powietrze.

- Jeszcze nie umarłeś. – poinformował go, zawsze pomocny psychopata. – Dopiero zaczęliśmy się bawić.

Alex nie wiedział, jakim cudem zachował przytomność, ale był pewien, że wolały zemdleć, albo umrzeć, niż czuć to, co czuł.
A czuł, jak gołymi rękami są mu wyrywane wnętrzności. Nerki. Wątroba. Żołądek. Jelita. Wszystko to wylądowało tuż koło jego twarzy, rzucone niczym worek ścierwa.

- To nadal nie koniec. – szepnął wariat i uchylił drzwi chłodni.

Do środka wpadło trochę światła i Alex mógł zobaczyć zarys postaci wyciągającej zza drzwi worek… czegoś. Z początku chłopak myślał, że to kolejne narzędzia. Zmienił zdanie, gdy worek zaczął się poruszać.
„Poruszać…?!” rozpaczliwie pomyślał Alex. Nie chciał wiedzieć, co to mogło być.
Mężczyzna wyją z worka dwa sznurki.

- Sssss… - zasyczał groźnie jeden sznurek. Drugi mu zawtórował.

Alex pisnął. Nigdy nie bał się pająków. Nie bał się też robali. Ale węże były jego jedyną, największą fobią.

Zimna dłoń spoczęła na jego czole.

- Ćśśśśś… Zaraz będzie po wszystkim.

Chłopak poczuł, jak jego brzuch ponownie się rozwiera. Tym razem nic z niego nie wyjęto. Wrzasnął przeraźliwie, kiedy zimna, obślizgła skóra węża dotknęła jego tkanek.

Zemdlał.

Obudził się kilka chwil później. W jego brzuchu poruszały się i syczały dwa młode węże, a skóra była elegancko zszyta.

- Pobudka, słodki książę. Czas umierać.

Dwie silne ręce chwyciły go za ramiona i podniosły w powietrze. Ostatnie, co Alex czuł to okropny ból, w okolicy karku.

***

Jonathan Spencer zamknął dokładnie drzwi chłodni i odszedł cicho pogwizdując.
W środku pozostało tylko ciało wbite na hak, a w nim dwa żywe gady.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Roxanne
Szefu


Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

No i kolejna część, tym razem znów na łanach więzienia.

_______________

"Goście, goście..."

***

Nadchodził czas odwiedzin. Jonathan był pewien, że znów nikt do niego nie przyjdzie. Nie, żeby nie chcieli. Dziennikarze, znajomi i różni… pokręceni ludzie marzyli o tym, żeby móc z nim porozmawiać. Ale naczelnik więzienia wiedział, że nikt nie może się z nim widzieć przynajmniej przez pierwszy rok. Mężczyznę to bawiło. Wiedział, że oni wiedzą, że i tak może uciec. Wystarczyło tylko poczekać do posiłku, który przynosił jeden z ochroniarzy. Dalej poszłoby gładko. Jonathan zdawał sobie sprawę z tego, że to więzienie nie jest dla niego wystarczająco dobre. Był mistrzem w tym, co robił.

W jego celi było za dużo przedmiotów. Krzesło, mały stolik, półka na przedmioty, których nie posiadał. To wszystko było zbędne, a przy odpowiednich manewrach mogło okazać się bardzo pomocne do ucieczki. Nawet to, że zamiast krat miał w celi szybę odporną na stłuczenia nie mogłoby go zatrzymać, gdyby miał powód do ucieczki.

Jedynym, co go tu trzymało był fakt, że nie miał takiego powodu. On nie musiał zabijać. On to lubił. Z początku tak się w tym rozsmakował, że chciał to robić cały czas. Przestał chodzić do pracy, obmyślał plany, a nocą… wychodził i zabijał. Z czasem nabrał dystansu i finezji. Pracował ciężko do piątej po południu, a po powrocie spał kilka godzin do zapadnięcia zmierzchu. Zaczął rozmawiać ze swoimi ofiarami. Bawił się nimi, a potem zabijał. Alex był pierwszą ofiarą, którą potraktował wężami. Pierwszą, ale nie ostatnią. Ostatni miał być Rosjanin o imieniu Evgen. Niestety, zanim go zabił został złapany. Nie miał pojęcia, jak to się mogło stać. Nigdy mu nie powiedziano. Nie mniej jednak, kiedy już go znaleźni nawet nie próbował walczyć. To było jak wyzwanie, podobne do tego, które wyznaczają sobie palacze, mówiąc, że przez pół roku nie sięgnął po papierosa. Jonathan chciał sprawdzić, po jakim czasie coś się wydarzy. Przez siedem miesięcy nie zdarzyło się nic. Ten dzień miał to zmienić. Mężczyzna czekał na powód, i oto go otrzymał.

- Spencer, masz widzenie. – burknął gruby strażnik, będąc wyraźnie z czegoś nie zadowolonym. Zresztą trudno mu się dziwić. Miał rozkaz nikogo nie wpuszczać do więźnia z ostatniej celi, a tu przypałętała się jakaś maszkara z kwitkiem, mówiący, że ma pozwolenie na widzenie. Strażnik oglądał kwitek dokładnie, ze wszystkich stron, kilkakrotnie sprawdzał stempel, aż w końcu zadzwonił do kierownika. Nie dość, że dostało mu się za zakłócenie posiedzenia, to jeszcze musiał wpuścić ową maszkarę to sali spotkań.

- Przecież mnie nie wolno odwiedzać. – mruknął Jonathan, niewzruszenie wpatrując się w ścianę.
- Dlatego, skoro pozwolili komuś do ciebie przyjść to idź i nie narzekaj.
Jonathan zszedł z łóżka i podszedł do szyby. Strażnik założył mu kajdanki, wykorzystując utwór, do podawania posiłków i otworzył drzwi.
„Mógłbym go teraz udusić tymi kajdankami.” pomyślał rozbawiony Jonathan. Oczywiście nie zrobił tego. Nadal nie znalazł powodu, ale wszystko wskazywało na to, że powody mogą się znaleźć same.
- No idźże! – warknął zniecierpliwiony całą sytuacją gruby.

Jonathan nigdy nie należą do osób, które gdzieś się śpieszą. Nie lubił takich. Spokojnym krokiem szedł do sali spotkań. To, co tam zastał był dość dziwne. Osoba, która stała przy oknie stanowiła dość ciekawy widok. Podarte kabaretki, rozmazany makijaż, poszarpane ubrania… Nawet obcas jednego buta walczył o przetrwanie i dzielnie bronił się przed złamaniem. Całości dopełniał kilkudniowy… zarost.

- Witaj Jonathan. Miło cię widzieć. – powiedział postać zmęczonym głosem.
- Cześć Chris. Co cię sprowadza? – spytał mężczyzna siadając na krześle.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nagini
Gość



"Strażnik założył mu kajdanki, wykorzystując utwór, do podawania posiłków i otworzył drzwi. "
Chyba powinno być 'otwór'. xD

Z błędów nic innego nie rzuciło mi się w oczy.
Napisane ładnie, zgrabnie. Tak..lekko i ciekawie.
Czekam na dalszą część.
Roxanne
Szefu


Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

"Kuchnia orientu"

***

Jonathan zaczął rozszerzać horyzonty po zabiciu Alexa. Zaczął od kuchni orientalnej.

- Co, mała? Chcesz do mamusi? – spytał, wyćwiczonym już, sadystycznym szeptem psychopata. – Mamusia nie przyjdzie. Nie żyje.

Samantha pisnęła cichutko i zaszlochała. Była zbyt przerażona, żeby zdobyć się na coś więcej. Ten mężczyzna trzymał ją w tej ruderze od dobrych kilku godzin. Wychodził co chwila do sąsiedniego pokoju, w którym była jej matka. „Była” to trafne określenie. Teraz znajdowało się tam tylko jej ciało, a i ono było na granicy bytu.

- Nie bój się, skarbie. Ciebie puszczę wolno. Ale nie możesz przecież wyjść taka wygłodzona. Zaraz zjemy coś dobrego.

Podły oprawca oddalił się i dziewczynka mogła na chwilę odetchnąć. Rozejrzała się ponownie po pomieszczeniu. Dochodziły tutaj szczątki światła zza podartych zasłon, więc można było dojrzeć zarys czegokolwiek. Na ścianach nie było nawet jednego miejsca, nie pokrytego zielonkawą naroślą. Niektórzy mogliby pomyśleć, że to bardzo ciekawy rodzaj tapety, ale myliliby się. Była to dobrze wyhodowana, dorodna pleśń. Wszystkie… dwa krzesła miały powyłamywane nogi, a stół miał popękany blat.
No i właściwie, oprócz ośmiolatki i metra kurzu na podłodze, podłodze pomieszczeniu nie było nic więcej.

Chwilę później wkroczył tam mężczyzna, pchając przed sobą jakieś dziwne urządzenia. Dziwne były oczywiście tylko dla Samanthy, gdyż każdy porządny obywatel rozpoznałby w nich kuchenkę i garnek. Mężczyzna zaczął swoje przedstawienie.
Nalał do garnka oleju i zaczął gotować. Nie minęło kilka chwil, a olej zaczął nabierać temperatury. Chwycił dziewczynkę za rękę i zanurzył całą jej dłoń we wrzącej cieczy. Mała wrzeszczała w niebogłosy i błagała, by przestał. Niestety, wyjęcie ręki z garnka niewiele pomogło. Przeraźliwy ból jak był, tak został.

Psychopata dodawał do garnka kolejno marchew, cebulę i pietruszkę, a na końcu dodał coś, co przypominało kalafiora.

- Mamy teraz pół godzinki, maleńka. W co się pobawimy? – zapytał ze słodkim uśmiechem. – Znasz gamę?

Dziewczynka pokręciła głową.

- Nauczę cię. – mężczyzna przyniósł średniej wielkości młotek. – Zaczynamy od „do” – uderzył młotkiem w mały palec lewej ręki Samanthy. – Potem mamy „re”. – serdeczny palec znalazł się pod młotkiem. Przy „la” nadszedł czas na druga rękę. – Przećwiczymy to jeszcze raz, co maleńka?

Łzy ciekły Samancie ciurkiem po twarzy. Z trudem pokręciła przecząco główką i zawyła w agonii.

- No dobrze. Pobawmy się w coś innego. Widzisz to? – spytał wskazując na kilkanaście sznurków różnej grubości. – Przetestujemy, który z nich najlepiej nadaje się do wiązania małych dziewczynek, co ty na to?

Wziął do ręki najcieńszy sznurek i zaczął powoli przecierać nim rękę dziewczynki. Nie minęła chwila, a coś w garnku niebezpiecznie zasyczało.

- Cholera! – wrzasnął sadysta i zarwał się na równe nogi. – Na szczęście się nie przypaliło, mała. Zobaczysz, jakie to będzie dobre.

Wyłożył wszystko na obtłuczony talerz i uśmiechnął się szeroko.

- Smacznego.

Samantha poprzysięgła sobie, że za nic w świecie nie pozwoli się tym nakarmić. To z pewnością była jakaś trucizna.

- Myślisz, że po to się z tobą bawię, żeby cię teraz zabić byle trucizną. Nie doceniasz mnie, skarbie. Zobacz… - szepnął wkładając sobie do ust spory kawałek tego czegoś, co wyglądało jak kalafior.

Żołądek dziewczynki dał o sobie znać. Nie jadła nic od piętnastu godzin. Miała prawo być głodna. „Pal sześć truciznę” pomyślała i otworzyła posłusznie usta.

Nie był to może najlepszy przysmak, jak jadła, ale nie było to takie złe. Wydawało jej się, że wyczuwa w tym coś innego, niż w zwykłych potrawach. Przełykając czuła się tak, jakby słyszała mamę, śpiewającą jej do ucha.

***

W sąsiednim pokoju, na podłodze leżało ciało kobiety. Kobiety, z roztrzaskaną czaszką. Kobiety, której mózg miał być wkrótce przetrawiony przez jej własne dziecko.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ilse



Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

aż się uśmiechnęłam po ostatnim zdaniu. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Roxanne
Szefu


Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

No co? Razz Kalafiorek Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hated



Dołączył: 28 Lut 2007
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Catherine Zeta Jone Throatjob!
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kaylean



Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

One of the videos from Kaylean 's collection
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aeenfa



Dołączył: 05 Mar 2007
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

The funniest adult video storage from Aeenfa!
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Psychopata
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 2  

  
  
 Odpowiedz do tematu